lut 04 2006

ODSŁONA - 10 - PRZEBUDZENIE


Komentarze: 0

 

Odsłona - 10 -

 

Obudził go odgłos gołębia stąpającego po parapecie i gruchającego swoje poranne

powitanie słońca. Spojrzał na wyświetlacz telefonu komórkowego. Dochodziła 5.45.

- kurwaaa mać - zaklął przez zaciśnięte zęby.

Miał jeszcze ponad godzinę planowanego snu przed sobą i wiedział, że raz przerwany nie powraca

szybko. Nie cierpiał zmęczenia wynikającego z zawalonych nocy. Z obserwacji własnego organizmu,

aktywności dziennej i zapotrzebowania na sen wiedział, że potrzebuje go około 7 godzin.

Ptasie dźwięki ucichły.

Przekręcił się na brzuch, podłożył jedna zgięta rękę pod policzek a drugą wsunął pod poduszkę.

Balansując pomiędzy powracającym snem a jawą myśli zaczęły malować rzeczywiste obrazy

z przeszłości i mieszać je z pragnieniami, które były czystym wytworem fantazji.

Czuł wyraźnie fazy zapadania w lekki sen wyrażone zwolnieniem oddechu jak i gwałtowne przejścia

do stanu świadomości. Pomimo tak różnych stanów, sklejane w myślach i śnie obrazy

nie przerywały się i układały z pojedynczych scen w całość porannego filmu.

W tym dziwnym letargu, kobieta ze sklepu znalazła się we Wrocławiu i zajęła miejsce Pauli.

Stała oparta o barierkę mostu na Ostrowie Tumskim i bawiła się jego kołnierzykiem i guzikami.

W tle słychać było ciche dźwięki muzyki wydobywającej się ze strun skrzypiec, po których zgrabnie prowadzona dłoń ciągnęła smyczek.

 

Paule poznał w czat jakieś pół roku po tym jak został sam. Zabijając samotność, jak to sam nazywał

i nie przyznając się sam przed sobą, że szuka ciekawego kontaktu, wieczorami wchodził do jednego

z pokoi gdzie zbierało się zazwyczaj stałe towarzystwo.

Czasami wpadał ktoś nowy wprowadzając odrobinę ożywienia w rozmowach stając się jednocześnie

obiektem obserwacji i zimnej kalkulacji, jakiego rodzaju kontakt może wyniknąć z nowo zawartej,

potencjalnej znajomości. Dosyć szybko udało im się uprząść nić porozumienia pomimo,

że dzieliło ich 15 lat jego doświadczeń życiowych więcej.

Rozmawiali o wszystkim i pomału zaczęły się tworzyć przęsła pomostu uzależnienia.

Coraz częściej internet stawał się ich łącznikiem.

Coraz częściej dźwięczał bądź wibrował telefon oznajmiający nadejście wiadomości.

Stopniowo przesuwali się w kierunku realności prowadząc godzinne rozmowy telefoniczne.

Pomiędzy obrazami tworzonymi w stanie porannej półświadomości, pojawił się kształt odłożonej

przez niego książki.

- miłość w zerach i jedynkach - tłukło się po głowie

Czym było to uczucie, które zrodziło się pomiędzy Paula a nim?

- czy to była miłość? -

Zdawał sobie sprawę, że jego własna negacja uczuć pojawiających się u Wiśniewskiego wynikała

z autopsji. Z trudności i nierealności budowania trwałego związku na odległość.

On sam był silnym realistą, chociaż czasami ulegał tendencjom okolicznościowym i sytuacyjnym.

- miłość przecież zwycięża - znów pojawiały się utopijne, romantyczne myśli.

Wirtualna znajomość z młodą dziewczyną trwała trzy miesiące i gwałtownie, jak przecięta brzytwa

zamarła, bo niespodziewanie po kolejnych dwóch narodzić się ze zdwojona siłą.

Paula miała poważny wypadek samochodowy i przeleżała ten okres w szpitalu.

Tęsknota dni oczekiwań została zamieniona w chęć innego szerszego kontaktu.

Tego ze spojrzeniem w oczy. Zobaczeniem ruchów i gestów.

Przyjechała do Łodzi.

Zostawili samochody na parkingu strzeżonym i ruszyli w dzień pełen oczekiwań

i napięcia spacerując po Piotrkowskiej.

Ich dyskretne spojrzenia były niewidzialnymi mackami łakomymi na dotyk.

Oboje jednak bali się przekroczyć pewna granice pomiędzy przyjaźnią a pragnieniem.

Wspaniały nastrój, jaki tworzyli rozmowami przebijał się ponad ochotę i łaknienie na fizyczne

zjednanie. W czasie pożegnania po raz pierwszy  przytulili się do siebie.

Dłonie z siłą przyciskały oba ciała.

Wyczuć było można wiszące nad tą sceną więcej, które tym razem jednak pożarł czas.

Musiała wracać. Miała męża. Późnym wieczorem, zadzwoniła i wyrzuciła z siebie

-wiesz Alex ,dziękuje ci za ten dzien. Znów czułam się kobietą. Uprzedzasz gestem wzrok.

Nie myślałam że można czytać w myślach. Ty je nawet uprzedzałeś. Byłam dzisiaj spięta.

Ale następnym razem ci nie podaruje. Pragnę kontaktu fizycznego z tobą. Pragnę się kochać.

Czuć cię całym ciałem, twój zapach i dłonie. Masz tak delikatny dotyk jak powiew wiatru...

-Pragnę cię - wyszeptała

Chwile milczał zaskoczony tak szczerym wyznaniem i układał rozbiegane myśli

- dziękuje ci Paula. Jeżeli czujesz jeszcze dźwięk tych słów, którymi mnie zaskoczyłaś to mogę

go tylko wzmocnić. Ja tez ciebie pragnę -

Przestraszył się trochę mówiąc to. Była w końcu o 15 lat młodsza.

 

Znów kobieta w czerwieni stała oparta o barierkę mostu na Ostrowie Tumskim

i bawiła się jego kołnierzykiem i guzikami.

W tle słychać było ciche dźwięki muzyki wydobywającej się ze strun skrzypiec,

po których zgrabnie prowadzona dłoń ciągnęła smyczek.

 

Odebrał Paule we Wrocławiu z wcześniej umówionego miejsca.

W domu powiedziała ze jedzie na szkolenie do Warszawy więc mieli przed sobą cztery dni.

Cztery dni tylko dla siebie. Postanowił ją zabrać nad jezioro do ośrodka wypoczynkowego,

którego właścicielem był jego kolega Andrzej.

Andrzeja poznał na zawodach wędkarskich i przyjaźnili się od kilku lat.

Była polowa maja i wiedział ze go zastanie w ośrodku przygotowując obiekt do otwarcia

sezonu letniego. Już w samochodzie nie mogli się oprzeć pokusom pieszczot i dotyków.

Pocałunków. Dłonie splątały się i puszczały dotykając innych miejsc.

Muskał jej uda, kiedy ona je lekko rozchylała jednocześnie wsuwając swoja dłoń pod koszule

i pieściła jego tors.

Erotyzm sytuacji zdawało się ze eksploduje a droga stawała się psychicznym cierpieniem.

Już dawno nie czuł  takiego podniecenia. Dojechali na miejsce, kiedy dzień oddawał władze nocy.

Przywitanie przeciągało się w nieskończoność nie z nadmiaru wylewności przyjaciół,

ale z konieczności przygotowania domku na przyjęcie niespodziewanych gości.

Wybrali domek letniskowy z tarasem wychodzącym na jezioro i oddalonym kilkanaście metrów

od cichej już o tej porze toni akwenu. Na parterze spory salon, kuchnia i toaleta z natryskiem

a na górze dwie sypialnie. Kiedy wszystkie sprawy organizacyjne zostały załatwione i zostali sami,

pośpiesznie weszli na piętro i rzucili się na łóżko? Ekspresja tego, co do tej pory zabraniane,

wstrzymywane lub niemożliwe zapomniała o istnieniu delikatności.

Dłonie drżały w uwalnianiu ciał z guzików, klamer, pasków i zamków błyskawicznych,

kiedy usta nie mając określonego celu całowały odsłaniane po kolei części nagich korpusów.

Kiedy palce nasycone już były pieszczotami, kiedy wilgoć pożądania wymieszana została

z wilgocią ust a spragnione języki gasiły pragnienia w wilgotnych miejscach poznając ich smak,

Paula położyła go na plecach.  Oddech nadal niespokojny i przyśpieszony lekko się wyrównywał

w chwili, kiedy uklękła nad nim i pomału zaczęła się nadziewać na jego członka.

Przez maleńkie okienko wpadał poblask księżyca oświetlając jej łono, brzuch i piersi.

Pozostała cześć jej sylwetki ginęła w szarości wyraźnie jednak odcinającej się od czarnego tła

pomieszczenia. Obie dłonie zacisnęła na grubej belce stanowiącej konstrukcje skośnego sufitu

i odchyliła głowę do tylu.

Ciało wygięła do przodu jednocześnie unosząc lekko opuszczone pod swoim ciężarem piersi

i zaczęła powolny taniec bioder. Czuł jej ruch na sobie jak i lekkie skurcze pochwy odbierane

przez penisa.

Księżyc przesunął się zmieniając lekko granice światła i cienia.

Jej ruchy stawały się coraz bardziej intensywne a głowa również poddała się rytmom ciała.

Gwałtowny skurcz przeszedł przez ten utworzony przez nich monolit w chwili,

kiedy opadła na niego skrywając w długich czarnych włosach obie twarze.

 

Nieznajoma właścicielka czerwieni ponownie stała oparta o barierkę mostu na Ostrowie Tumskim

i bawiła się jego kołnierzykiem i guzikami.

W tle słychać było ciche dźwięki muzyki wydobywającej się ze strun skrzypiec,

po których zgrabnie prowadzona dłoń ciągnęła smyczek.

 

Budził się w nocy kilkakrotnie nie wierząc w swoje pełne zaspokojenie.

Kiedy dłonią odnajdywał nagie ciało Pauli zasypiał ponownie, spokojnie z uśmiecham  na ustach.

Poranek spędzili w łóżku na pieszczotach, dokładnym poznawaniu swoich ciał, nasycając

ciekawość ich reakcji na poszczególne bodźce.

Powróciła delikatność wyparta w nocy poprzez namiętność i pragnienia.

Wspaniała wycieczka opuszkami palców po krainach ich zewnętrzności.

Andrzej zostawił na schodach domku kosz z kilkoma produktami żywnościowymi.

Kawa, mleko, biały twaróg i warzywa.

Śniadanie zjedli na tarasie, kiedy słońce stało już wysoko w zenicie.

To ono było wyznacznikiem czasu.

Zegarki i telefony, atrybuty szaleńczego pędu cywilizacji schowali głęboko w torbie czując

 jak pomału dokonuje się ich asymilacja z ciszą i naturą.

Chcieli zatrzymać te chwile. Te dni będące ziarenkami rozsypanymi dookoła osi czasu.

Obiad zjedli w mieście gdzie tak samo zrobili zakupy na pozostałe dni.

Chcieli mieć całkowitą niezależność od narzucanych przez codzienność kanonów.

Spać, kiedy jest się śpiącym. Jeść, kiedy jest się głodnym.

Pić, kiedy jest się spragnionym i kochać, kiedy oboje mieli na to ochotę.

 

Czerwień nieustannie stała oparta o barierkę mostu na Ostrowie Tumskim i bawiła się

jego kołnierzykiem i guzikami. W tle słychać było ciche dźwięki muzyki wydobywającej się ze strun

skrzypiec, po których zgrabnie prowadzona dłoń ciągnęła smyczek.

 

Siedział oparty o jeden z metalowych słupków pomostu, do których mocowana była gruba

pleciona lina stanowiąca coś w rodzaju poręczy zabezpieczającej.

Paula leżała na pomoście z głową na jego udach i czytała na glos książkę, którą jej podarował

w czasie pierwszego ich spotkania w Łodzi. Gabriel Garcia Marquez  i jego „Jesień Patriarchy ”

wypełniały spokój późnego popołudnia. Głos miała cichy i kojący.

Znakomicie zmieniała jego tonacje wczuwając się w przepiękne, niekończące się sceny opisowe

tej baśni dla dorosłych.

Lekkie powiewy wiatru cichły a słońce oddawało pomału część swojej powierzchni koronom drzew,

które w tej konsumpcji światła pozostawiały fragmenty rażącej jasności przebijające poprzez

liście i konary tworząc falującą poświatę potęgowaną odbiciem od naturalnego zwierciadła

coraz bardziej zamierającej toni wody.

Dla bacznego obserwatora, jakim był Alex w tej martwości tętniło nadal życie.

Od czasu do czasu cisze przeszywały dźwięki ptaków niesione ponad powierzchnią jeziora

i odbijające się odgłosem od ściany mieszanego lasu wtopionego w przeciwległy brzeg.

Na tafli wody pojawiały się sporadyczne kółka, które zakreślały leniwie ryby zbierające

z powierzchni wody tracące orientacje lotu owady i opadające w wody jeziora.

Przy brzegu, w resztkach słońca, wygrzewała się grupka pająków wodnych ślizgających się jak

poduszkowce po już całkowicie zamarłej w bezruchu tafli.

Nad stopą Pauli zawisła na chwile tęczowo kolorowa ważka, która tak samo szybko się oddaliła

jak pojawiła. Opadła w pobliżu na źdźble trawy naginając swoim ciężarem jeden jego koniec

i zatapiając w wodzie, by po kilku sekundach znów poderwać się do lotu machając

pergaminowymi skrzydełkami i zaginąć w ciemności.

Dzień się pożegnał a na scenę koła natury wkroczyła noc.

 

W tym śnie wspomnień towarzyszyła mu kobieta ze sklepu. Stała oparta o barierkę mostu na

Ostrowie Tumskim i bawiła się jego kołnierzykiem i guzikami.

W tle słychać było ciche dźwięki muzyki wydobywającej się ze strun skrzypiec,

po których zgrabnie prowadzona dłoń ciągnęła smyczek.

 

Alex przyniósł kurtki i butelkę wina. Stal oparty o naprężona linę paląc papierosa i pociągnął

spory łyk trunku. Paula wtulała twarz w jego barki. Pili na zmianę z butelki.

Bawiła się jego kołnierzykiem i guzikami a w tle nie było słychać nic.

Tej nocy oświetlały ich dwa księżyce i jedynymi towarzyszami tej sceny były ich własne

długie cienie. Rozpinała pomału guzik po guziku jego koszuli całując jednocześnie odsłaniane ciało.

Szyja, tors, piersi, przy nich zatrzymała się dłużej drażniąc sutki napiętym końcem języka.

I niżej i niżej. Dłońmi sprawnie odpięła guzik spodni i w ciszy słychać było dźwięk otwieranego

zamka błyskawicznego rozporka. Wsunęła lekko chłodna dłoń i zaczęła pieścić jego genitalia.

Klękając przed nim zsunęła z jego bioder spodnie i bieliznę.

Czuł się jak krew zaczyna cyrkulować szybciej w jego ciele i napływać w organ męskości.

Przyłożyła policzek wcierając się zalotnie w jego twardość.

Pieściła go ustami delikatnie poruszając całym ciałem. Podniósł ja i zaczął całować.

Jego dłonie powędrowały po udach unosząc jej spódniczkę.

Jego podniecenie wzmocnił fakt jej całkowitej nagości pod nią.

Czuł  wilgoć i ciepło, kiedy jego palce lekko rozchyliły płatki jej owocu rozkoszy.

Zadzwonił budzik. Otworzył oczy starając się połączyć w logiczną całość fazę przeszłości i...

- no właśnie. Dlaczego tak silnie powracała w tym śnie nieznajoma kobieta ze sklepu? -

Zamknął ponownie oczy i myślał, myślał, myślał.......

 

 

                                                                                                     Mezar

 

 

 

bogbag : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz