maj 14 2006

ODSŁONA - 23 - WIEWIÓRKA


Komentarze: 1

 

 

Odsłona – 23 –

 

Lekko drżącą ręką trzymała telefon komórkowy.

W głosie matki wyczuwała  zatroskanie i ogromne zdenerwowanie.

Rozmawiając wzrok skierowała na stolik z rzeczami przygotowanymi do szpitala

- tak,  mamo  pamiętałam,  wybrałam twoje pieniądze z bankomatu, dobrze, dobrze ,

wkładam do torebki , żeby nie zapomnieć. Tak , tak,  zapakowałam potrzebne rzeczy,

piżamkę też zapakowałam. Elżunia dalej śpi ?... Będę za trzydzieści  minut w szpitalu

– masz rację mamo, teraz pieniądze będą potrzebne - 

dobrze,  że nie wykorzystałam i nie ruszyłam  limitu  na karcie – pomyślała Karla

Spojrzała do lustra na swoją twarz. Zamyśliła się. Dotknęła dłonią policzków.

Oczy podkrążone i opuchnięte powieki stworzyły obraz mało ciekawy, wywołujący  

zaniepokojenie. Wyglądała źle.

Wydarzenia ostatniej nocy odbiły się na delikatnych rysach  twarzy.

Sięgnęła po kuferek z kosmetykami, puder i podkład.

Przykryła warstwą makijażu zaczerwienienia twarzy.

Precyzyjnymi ruchami nałożyła makijaż na twarz.

Oceniając z aprobatą wynik swojej pracy przeglądnęła się w lusterku.

Szła do szpitala do córki, powinna wyglądać dla niej jak  najlepiej.

Zaczerwienione oczy  nie mogą wywołać u nikogo zmartwienia.

Zawsze  swoją osobą chciała dawać radość innym.

Niedbałym ruchem wzięła żółtą kurtkę z brązowym kołnierzem z wieszaka.

Sięgnęła po reklamówki z przygotowanymi rzeczami dla Elżuni.

Niespodziewanie zawróciła do pokoju dziewczynki i  dołożyła jeszcze parę ulubionych

książeczek i  pluszową wiewiórkę. 

Powoli z  wielką delikatnością  zamykała  drzwi wyjściowe.

Szła po klatce  delikatnie na palcach,  żeby nie robić hałasu.

Nie chciała budzić sąsiadki, nie miała ochoty na rozmowę z kimkolwiek.

Życzliwa gadatliwość sąsiadki dzisiejszego poranka byłaby dla niej drażniąca.

Czuła ucisk i szum w głowie. Lekki ból skroni dokuczał jej coraz bardziej.

Wstrzymując oddech mijała drzwi sąsiadki, obite drewnianą boazerią.

Kroki miała delikatne, kocie. Zimne powietrze nowego dnia owiało jej twarz.

Poczuła pieczenie wokół czerwonych zapłakanych oczu, zmrużyła je lekko.

Szła  w kierunku przystanku, krokiem powolnym, jakby zimne powietrze dodało jej ciału

ociężałości,  a lekkość i gibkość kroków zostawiła na opuszczonej klatce schodowej.

Na przeciwko niej szło dwóch mężczyzn chwiejnym krokiem wskazującym, że spędzili tę noc

na zabawie i hulance a alkohol musiał  lać się tam strumieniami.

Ten niższy ubrany był  w niechlujny wypłowiały pomiętolony płaszcz.

Wyższy miał sztruksową kurtkę i pustą butelkę w ręku.

Na rękawie płaszcza u niższego mężczyzny był widoczny ślad muru.

Pewnie łapiąc równowagę wytarł rękawem parę klatek schodowych.

Zwykle w takich sytuacjach Karla przechodziła na drugą stronę ulicy. 

Dzisiaj umysł jej wolno łapał obrazy rzeczywistości  i wolno przetwarzał je na prawidłowe

reakcje adekwatne do widzianego wydarzenia. Jej zmysły i czujność były dzisiaj otępiałe.

Za późno było na jakąkolwiek reakcje, gdy  mijający ją mężczyzna niespodziewanie

obrócił się w jej kierunku.

Poczuła jego śmierdzący alkoholem i tanim tytoniem  oddech na policzku.

Chciała się szybko odsunąć.

Mężczyzna chwycił ją za rękaw płaszcza przyciągając raptownie do siebie

-lala, daj kasę na ćwiarteczkę.

Wyszarpnęła raptownie rękę z jego uścisku , krzycząc

- puść mnie -

- lala nie piskaj – zabełkotał mężczyzna i dłonią przysłonił jej usta, popychając

jednocześnie  na mur kamienicy.

Ciężarem całego ciała przygniótł ją do muru kamienicy.

W tym czasie drugi mężczyzna wyrwał jej  torebkę i reklamówki.

Otworzył  jednym szarpnięciem  torebkę i grzebał w jej wnętrzu .

Nie mogąc sobie poradzić z tą prostą czynnością , mężczyzna chwiejąc się na nogach

wysypał zawartość torebki na chodnik.

- szwagier masz tą kasę ?  - wydzierał się mężczyzna trzymający żelaznym uściskiem Karle .

- chwila , chwila , mam już  - odpowiedział zataczając się i  podnosząc z chodnika portfel, 

telefon komórkowy i  małą saszetkę.

Karla wyrywała się z całych sił. Ugryzła mężczyznę w dłoń , chcąc się uwolnić z jego uścisku.

- o  ty suko ! - wrzasnął  mężczyzna w ciemnym płaszczu , i rozłożoną otwartą dłonią uderzył ją

z ogromna siłą  w twarz , jednocześnie wykręcając jej rękę popychał ją na mur.

Potężny ból  nadgarstka  i słyszalny chrobot kości  wydobył z ust Karli  krzyk zabarwiony

lękiem i bólem. Mężczyzna uderzył  ją ponownie w twarz.

Wszystko zaczęła jej wirować przed oczami.

Oparła się na ścianie kamienicy. Jezdnia zaczęła jej falować.

Widziała  na chodniku rozrzuconą piżamkę Elżuni, karty bankomatowe , klucze od domu

i ubłocona pluszową wiewiórkę.

Osuwała się powoli, trąc plecami o ścianę kamienicy.

Karla kątem oka zobaczyła  wychodzącą z ulicy  Izaaka  wycieczkę młodzieży.

Próbowała krzyczeć, ból odbierał siłę i moc jej głosowi.

Mężczyźni chwiejąc się podnosili klucze i dokumenty z chodnika, pośpiesznie zbierali 

rozrzucone przedmioty i zaczęli uciekać.

Niespodziewanie  mężczyzna w brązowym płaszczu wrócił się i uderzył ją zaciśnięta

pięścią w brzuch. Karla osunęła się po murze, słabła , traciła przytomność.

Czuła potężny ból ręki.

Żółta kurtka była pomazana krwią.  Z ust i nosa ciekła jej krew. 

 

Jak przez mgłę opuchniętym okiem  widziała wiele młodzieńczych twarzy pochylonych

nad nią  szeptających  w języku idisz i angielskim. 

Głosy  były podniesione,zatroskane, zaabsorbowane, skupione na jej osobie. 

Szpaler ciekawych głów rozsunął się  i pochylił się nad Karlą lekarz w czerwonej kurtce

z pogotowia ratunkowego

- jak się pani nazywa ? co panią boli ? - padło pytanie.

 

 

                                                                                      Mezar

 

 

bogbag : :
college research paper
12 września 2011, 15:59
Bryndza. Konstruktywnie rzecz ujmując.

Dodaj komentarz