maj 28 2006

ODSŁONA - 24 - BÓL


Komentarze: 2

 

Odsłona – 24 –

 

 

 

Karla widziała nadchodzącą wycieczkę młodzieży.

Te nieme  grupki turystów z Izraela to ewenement Kazimierza prawdopodobnie

w skali światowej. Pojawiają się idąc w milczeniu jak zjawy.

W kamienicach, które mijają, ludzie jeszcze śpią głębokim snem.

Cicho  poruszają się  skuleni od niewyspania.

Wchodzą na ulicę Szeroką, Belka Joslewicza, Meiselsa, Estery czy Plac Wolnica.

W skupieniu i w niemym posłuszeństwie słuchają słów przewodnika.

Cicho znikają do swoich autokarów, by dojechać szybko do Obozu Zagłady w Oświęcimiu,

potem następny obóz zagłady...i następny...i następny.

Zwiedzanie Polski w dwa dni poprzez miejsce kaźni Żydów z czasów II wojny

jest obowiązkowym elementem programu nauczania  młodzieży izraelskiej.

Taki młody człowiek zrywany  z łóżka o godzinie 6 rano, albo wprost z lotniska z samolotu, 

mało co zapamięta z wycieczki na Kazimierz. 

Ból porannego wstawania, ból kilometrowych pieszych wycieczek po miejscach

prześladowań swoich  przodków. Ból.

Młodzież  z Izraela zapamięta Polskę, jako miejsce koszmarnych obozów z II wojny

światowej i koszmarny własny wysiłek  fizyczny.

Koszmar przodków i koszmar współczesny.

Muszą się śpieszyć,  żeby o godzinie dziewiątej być  w Oświęcimiu.

O czternastej  już wylot do Izraela. Wystarczyłoby z dwudniowego pobytu zrobić

trzy dniowy pobyt, likwidując to koszmarne tempo zwiedzania.

 

Buntowała się przeciwko takiemu widzenia Polski.

Karla pracowała w polsko – izraelskim zespole nauczycieli podejmujących inicjatywę,

żeby te nieme wycieczki  zmienić i wprowadzić dodatkowy element kontaktu z żywymi ludźmi.

Wprowadzić choćby  zwyczaj spotykania się z młodzieżą polską ,żeby pokazać współczesnych 

 ludzi nie tylko ból pokoleń  i dramat przeszłości.

A teraz taka wycieczka przeciw której buntowała się, ratuje ją z rąk pijanych oprawców.

Historia zatoczyła kolejne koło pokazując jak małymi jesteśmy trybikami  w jej wielkiej

machinie i krzyżówce  wydarzeń.

 

Ból ramienia odezwał się  mocno gdy  przekładali ją na nosze.

Zerkała na lekarza badającego  jej ramię  wykrzywiając się w bólu.

Znajomy z widzenia policjant spisywał słowa  tłumaczki , która obracała głowę do

kolejnych  żywo gestykulujących  młodych ludzi opisujących wydarzenie.

Od  kamienicy Karli do posterunku policyjnego było 500 metrów.

Znała z widzenia kilku policjantów, ale akurat ten był obcy.

Obraz widzianej i rejestrowanej rzeczywistości coraz mocniej falował.

Miała uczucie  kołysania się na huśtawce. Góra , dół... góra dół.

Czuła łzy płynące po policzku.

Przesuwały się jej przed oczyma obrazy postaci  matki, córki i  Aleksa. 

Pieniądze. W torebce była cała miesięczna emerytura matki.

- Co teraz będzie? - myślała Karla

 

- Elżunia , Elżunia - wyszeptała

– kto to jest Elżunia , zainteresował się lekarz

– to moja córka, miała dziś w nocy operację wyrostka, tam czeka na mnie moja matka.

Ja szłam do szpitala  – wyszeptała Karla

Poczuła słodki smak  krwi w ustach.

- Tampon podaj  , mamy krwotok z nosa – usłyszała Karla.

Obraz w karetce zalewał się mgłą.

Ostre rysy lekarza rozpływały się w oddalającym się mlecznym falującym obrazie.

Widziała , że lekarz rusza ustami , ale nie słyszała jego słów.

Ciężkie powieki opadały. Nie czuła żadnego bólu.

Ogarniała ją pośpiesznie ogromna senność.

Ustępujący strach i wspomnienie przykrego wydarzenia powodował na ułamek sekundy

szybsze bicie serca.

- Chyba nie umieram , ja tylko zasypiam – pomyślała , usilnie łapiąc znikające obrazy

rzeczywistości i dziwny zapadający za szybko zmrok wewnątrz karetki.

- cholera straciła przytomność – powiedział lekarz

– szybciej jedź  - rzucił do kierowcy słowa jak rozkaz

– zadzwoń do szpitala ...niech  się przygotują, wieziemy pacjentkę z wewnętrznymi 

obrażeniami

Lekarz  zwrócił się do pielęgniarza – co ona mówiła o córce ?

– czy pamiętasz o jakim szpitalu wspomniała ?

- nie mówiła nazwy szpitala , tylko, że tam czeka matka i chyba córce było na imię Elżbieta

- nie na imię było Elżunia, zapamiętałem, bo takie  imię  ma moja sąsiadka - powiedział lekarz

- dobrze, że to raczej rzadkie imię , bo myślę ze nie ma wiele Elżuń  , które były operowane

w nocy , a pod salą pooperacyjną czeka ich  babcia  -

 - słyszysz  Kasiu, masz znowu zagadkę do rozwiązania, nasz etatowy Sherlocku Holmesie,

powiedział kierowca

- panie doktorze nie wyłączyłem telefonu i na dyżurce słyszeli naszą rozmowę o córce

i matce  pod salą operacyjna. Poszukają.

- szkoda ze ta babeczka tego nie słyszy, byłaby spokojniejsza – mruknął lekarz.

W karetce zapanowała cisza. Lekarz mierzył ponownie ciśnienie Karli.

Karetka podjeżdżała do szpitala.

 

Miasto obudziło się ze snu do życia.

Słońce wychylało się zza dachów starych kamienic ostrym blaskiem.

Kwiaciarki na wózkach wiozły wiadra z kwiatami, popychając je ociężałymi ruchami.

 

Nowy dzień wkraczał w swoją  dziewiczą orbitę z realiami teraźniejszości,  

nie licząc się z obciążeniami wydarzeń dnia przeszłego.

 

                                                                                              Mezar

 

 

bogbag : :
essay paper
12 września 2011, 15:59
Dotyk dłoni matki przywołał u niej obraz dłoni Aleksa głaszczącej ją po policzku.
28 maja 2006, 17:55
Bryndza. Konstruktywnie rzecz ujmując.

Dodaj komentarz