sty 28 2006

ODSŁONA - 9 - W ŁAZIENCE


Komentarze: 0

 

 

Odsłona - 9 –

 

 

Ostry dźwięk  dzwoniącego budzika przeszył ciszę uśpionego domu.

Zerwała się i przycisnęła go jeszcze śpiąca dłonią. Szybkim ruchem wymknęła się

spod kołdry i przecierając oczy zrzucała sen, zamknięty pod powiekami.

Przeciągnęła się przymykając oczy.

Schyliła się i zaczęła zbierać gazety i książki z podłogi koło lóżka.

Nie mogła zasnąć wieczorem i szukała pośród prasy i książek tekstu, który skupiłby

jej uwagę, pozwolił wyciszyć wydarzenia i emocje dnia i spokojnie zasnąć.

To, co nie wzbudziło jej zainteresowania sennym ruchem opuszczonej ręki z gestem

znudzenia zrzucała na podłogę koło lóżka. To był jej sposób na zasypianie.

Spod rozsypanych stron  Gazety Wyborczej" i książki Waris Dirie "Kwiat Pustyni" 

widać było  "Twój  Styl", tomiki poezji  Pawlikowskiej, Rocznik Statystyczny z 1980 roku

i Przewodnik Turystyczny po Europie.

Obszerny zbiór różnorodności, po którym nie można było odgadnąć zainteresowań osoby

korzystającej z tego stosu zadrukowanych kartek.

Porządkując pospiesznie swoje tekstowe  usypiacze odłożyła je na mała stertę koło szafki nocnej.

W tym pomieszczeniu było kilka takich stosików książek i prasy.

Podeszła do okna i zdecydowanym ruchem odsunęła ciężkie zasłony z grubego pluszu

w kolorze jasnego brązu.

Światło dnia wpadło z impetem osadzając swoją jasność na kilku ciężkich secesyjnych

 meblach w sypialni. Biegło po podwójnym łóżku, potężnej stylowej szafie i w tym samym

stylu wykonanych szafkach nocnych i komodzie.

Zmrużyła oczy, gdy to światło świtu z tupetem płynącego strumienia przebiegło po jej sylwetce.

Wpadające promienie, niczym szperacze, odnalazły jej sylwetkę zagubioną w miękkim

matowym batystowym materiale.

Jej własny cień był obserwatorem.

Ze swojego najdalej oddalonego punku widział kontury, które wychodząc ze spójności

 nabierały formy łuny świetlistej wyraźnie odbijającej się od pozostałej części pomieszczenia.

Podniosła ramiona do góry.

Wciągając w płuca nową dawkę porannego powietrza jednocześnie odsłoniła uda do tej pory

przykryte kusą koszulką. Korpus stanowił schowek dla cienia.

Tam gdzie światło miało odrobinę swobody dla lizania swoimi językami uwypuklało

nadmiernie jasność. Widoczne to było zwłaszcza w zakamarkach zazwyczaj skrywanych przez

grubsze materiały.

Można było zauważyć w tym strumieniu jasności świtu przebijającą sylwetkę spod koszuli nocnej.

Wcięcie  talii, okrągłość bioder i wypukłość pośladków  oświetlał strumień światła  najbardziej,

pokazując niezwykła proporcjonalność ciała.

Lekko rozchylone uda stanowiły dodatkowy kąsek dla tej niebolesnej gry cieni.

Widoczny  kąt padania światła spowodował, że te części ciała współistniały razem w tej chwili 

Łagodność konturów sylwetki  i w lekkiej szarości ukrytych szczegółów ukazywała wręcz

genialną pracę stwórcy. Pośladki, im bliżej linii określającej granice ciała i przestrzeni

ukazywały swoją lekką wypukłość.

Ich symetria była wyraźna, chociaż ukryta w cieniu linia, wychodząca z małego trójkąta

będącego jednocześnie zakończeniem kręgosłupa

i ginąca w krainie całkowitej ciemności, była prawie niewidoczna.

Szybko przebiegła przedpokój, delikatnie zamykając za sobą drzwi.

Weszła do łazienki przekręciła klucz i usiadła na taborecie.

Spojrzała na zegar łazienkowy. Godzina szósta, jej ulubiony czas ciszy i spokoju.

Zrzuciła jednym ruchem koszulę nocną i już naga stanęła pod prysznicem, aby zmyć

błąkające się resztki snu.

Jednym ruchem ręki odkręciła pokrętło natrysku.

Kropelki wody  najpierw przyklejały się do wysuszonego nocą ciała.

Następnie zaczynały swoja wędrówkę wijącymi się strumykami.

Im niżej, tym strumienie były szersze tworząc potoki by opaść na dno kabiny

 pośpiesznie jak drobne wodospady

Do  wyciągniętej malej dłoni nalała sporą porcję  gęstego mydła do kąpieli o mocnym

zapachu moreli. Rozsmarowywała go po całym ciele ruchami powolnymi jakby to robiły

najdelikatniejsze ręce kochanka złaknionego dotyku pięknego ciała.

Drobne dłonie pełne przeciekającego mleczka pokrywały tym płynem najpierw kształtne

ramiona, niezbyt duże piersi, potem kształtny brzuch, biodra i uda.

Przymknęła oczy i oparła dłonie na pośladkach wcierając w nie  resztki mleczka

i zastygła w tym ruchu rozchylając palce na krągłościach zaróżowionych  pośladków.

Jednocześnie wypięła pierś mocno do przodu.

Odgięła głowę głęboko do tylu jakby łykała wodę z pazernością spragnionego zwierzęcia.

Piana obficie i zachłannie skrywała szczegóły i zakamarki tej kobiecej sylwetki jakby

uzurpowała sobie prawo do tych porannych pieszczot.

Zakręciła wodę. Zawinęła włosy w ręcznik.

Stanęła przed lustrem. Była piękna w swojej nagości i proporcjonalności ciała.

Szyja szczupła z lekko rysująca się linią ścięgien, ładnym łukiem łącząca linie ramion,

lekko wystające kostki mostku delikatnie podkreślające jej szczupłą sylwetkę.

Piersi niezbyt duże zamykające się w rozmiarze B, nie straciły na swoim młodzieńczym

kształcie po porodzie i nadal miały swoją sprężystość.

Padające sponad lustra światło malowało cienką linie cienia pod  piersiami.

Rozmarzyła się.

Spoglądając do lustra wyobraziła sobie, co by poczuła, gdyby mężczyzna ze sklepu 

widział ją ,taką  stojącą nagą .

Czy poczułaby dreszcz emocji, że ją pragnie dla siebie?

Czy oczy tego mężczyzny zmrużyłyby się i pokryły mgłą miękkości?

Czy te oczy zapłonęłyby chęcią dotknięcia jej ciała?

Czy wyczytałaby z jej oczu, że ona myśli o nim?

 

Zawsze interesowały ja twarze, które miały w sobie coś szczególnego.

Ten nieznajomy mężczyzna miał szczególny mocny wzrok.

Biła z nich siła i przenikliwość. Absorbował mocno jej myśli.

 

Patrzyła na swoja mokrą twarz. Lekki blask jarzeniówki zawieszonej nad lustrem

oświetlił grubsze krople wydostające się spod ręcznika zawiniętego na włosach.

Jedna z nich spływała powolutku i zbierała inne małe kropelki.

Ominęła po zewnętrznej stronie brew, rzęsy, oko i dalej pulchniejąc od zbieranej

wodnej materii przecięła szybko linie policzka. Zwolniła przy kąciku ust.

Chciała ją złapać językiem, ale marzenia zniewoliły reakcje.

Spłynęła  na brodę i większym strumieniem opadła wprost na piersi.

 

Kciukiem zawadziła o sutek, który nabrał sprężystości powiększając swoją

wielkość i pod wpływem ruchu poczuł narastające w nim życie.

Dotknęła swoich ust uciskając palcem ich obwolutę i lekko zadrżała.

Otworzyła się w jej wyobraźni przestrzeń tęsknoty za mężczyzną

Jej ciało było spragnione dotyku niespokojnych męskich dłoni, delikatnego nacisku

niecierpliwych męskich opuszków.

Poprawiając ręcznik na głowie czuła narastające pożądanie mężczyzny i potrzebę

złączenia się z nim jednym oddechem.

Pragnęła spontanicznie szukać ustami miejsc nie odkrytych i poczuć jak nastąpi scalenie

rozdygotanych dusz w gwałtownym kołysaniu ramion. Tęskniła za miłością.

Spojrzała na zegarek i przeraziła się.

Miała pięć minut do wyjścia z domu

- wariatka jestem – zganiła siebie w myśli,

- zmiękłam całkiem jak dziewczę z romansów XIX wiecznych-

- wyciszyć grę ciała, wyciszyć podszepty i potrzeby zgłodniałego ciała

- wyciszyć - szeptała do siebie zdumiona odwagą własnych marzeń.

- wyciszyć, wyciszyć!

 

 

                                                                                                                  Mezar

 

 

bogbag : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz