Archiwum 16 stycznia 2006


sty 16 2006 ODSŁONA - 6 - JEJ ZAKUPY
Komentarze: 3

 

Odsłona - 6 -

 

Starannie wybiera koszyk na zakupy i znika z nim pomiędzy regałami z produktami.

Szybkimi ruchami wkłada do niego konserwy, masło śmietanę, dżem, serek pleśniowy,

serki topione z orzechami arachidowymi, serek wiejski Piątnica lekki tylko 3% tłuszczu,

majonez i następne rzeczy, jeszcze to i jeszcze tamto i jeszcze następne produkty.

Stanęła zamyślona i lekki niepokój maluje się na jej twarzy. Znowu za dużo wyda.

Musi przecież utrzymać limit wydatków.

Z grymasem na twarzy wyciąga z koszyka to serek, to dżem to paczkę landrynek

i ustawia posłusznie na półce. Robi to z miną nieszczęśliwej dziewczynki, której kazano

oddać ulubioną zabawkę.

Była rozkoszna z tą swoją miną.

Poczuła niepokój i skupione na sobie spojrzenie.

Stwierdziła, że  mężczyzna przyglądał się jej uważnie.

Był  średniego wzrostu, miał płaszcz, czarny szal, a w kształtnych męskich dłoniach trzymał

butelkę wina. Poczuła się lekko zażenowana.

Stanęła zdziwiona i nerwowym ruchem wrzuciła do opróżnionego już do polowy koszyka,

czekoladę  kokosową i wafelki z nadzieniem owocowym. Jakby tym ruchem chciała

pokryć zmieszanie. Stanęła w kolejce do kasy. Liczyła w pamięci ile zapłaci za swoje zakupy.

Nerwowo przerzucała produkty i dyskretnie zerkała w stronę regałów.

Obróciła się i stanęła  w kolejce do kasy, za niską kobietą w żółtym berecie.

Miała narastające poczucie niepewności.

Wkładając i przekładając  produkty, zachowywała się jakby chciała zamaskować jakieś

nieczyste zamiary.  A przecież nie była złodziejką.

Tylko to jej szaleństwo i dziecinny brak przewidywania były przecież przyczyną niezdecydowania.

Zerkała zniecierpliwiona na wolno pracującą kasjerkę.

Z kieszeni wyjęła listę zakupów i czytając ją jednocześnie wykładała z koszyka zakupy

na czarną, gumowa taśmę kasy.

Zorientowała się że brakuje jej jednej rękawiczki, które często w trakcie wizyt w sklepach

wkładała swoim zwyczajem do koszyka.

Odwracając się zauważyła  mężczyznę z czarnym szalem.

Szedł z jej rękawiczka  w kierunku kasy. Odbierając zgubę czuła jego lustrujący wzrok.

Przeraziła się trochę czując siłę spojrzenia.

Dziwny niepokój wzrósł, gdy na przystanku ten sam mężczyzna chciał nawiązać z nią

rozmowę proponując odprowadzenie do domu.

Nareszcie przyjechał tramwaj numer 13. Wskoczyła szybko do niego.

Nie oglądając się za siebie. Czuła na swoich plecach skupiony wzrok mężczyzny ze sklepu.

Usiadła na wolnym miejscu stawiając torbę z zakupami przed sobą.

Zamyślona patrzyła na miasto szykujące się do snu.

Przez szybę tramwajową oglądała okna z zapalonymi światłami.

Niezasłonięte okna pozwalają podglądnąć życie zwykłych mieszkańców.

Jej myśli powracają do wydarzenia ze sklepu.

Dawno nie była tak podrywana w naturalny sposób, z lekkością i swobodą.

Dawno żadne oczy nie zrobiły na niej takiego wrażenia.

Siła  wzroku tego mężczyzny onieśmielała ją.

Oceniała go w myślach, że nie jest pierwszej młodości, że ma sympatyczną zwinną sylwetkę.

I ma fascynujący tembr głosu , uciszający rozbiegane myśli, a zapadający głęboko

w świadomości. Podobał się jej ten głos, miał swoją śpiewność i wyróżniał się spośród innych

głosów jej znanych. Pomyślała, że z tymi zakupami wyszło trochę głupio, musiało to

beznadziejnie wyglądać, jak napakowała cały koszyk produktów a potem wykładała

wszystko z powrotem. Z drugiej strony, musiał ją obserwować, skoro zauważył

że szuka rękawiczki. Usta, miał ciekawe, przypomniała sobie, że usta miał szerokie, jędrne.

Wysiadła z tramwaju. Jedna przecznica, mała uliczka i weszła na plac.

Zawahała się przed naciśnięciem domofonu, wyciągnęła jednak klucz.

Weszła do klatki  schodowej i powoli z ciężką torbą pokonywała kolejne półpiętra.

-dobry wieczór pani Karolino, jak tam gotowi jesteście do nowych matur .

Powiedziała mijająca ją sąsiadka z pierwszego piętra.

-dobry wieczór pani Marto. Tak, szaleństwo z nowymi maturami  już się zaczęło.

Nasz dyrektor powiedział, ze przynosi swoje łóżko polowe, bo wymagają od niego obecności

w szkole od 4 rano do 22 wieczorem

-i, po co pani Karolino, te zmiany w maturze, stare były dobre, ile to świetnych uczniów

wypuściły szkoły na starych maturach.

- nie wiem pani Marto, dowiemy się za 5 lat, co ta  nowa matura  daje

,dobranoc pani -

- dobranoc pani Karolino, miłych snów życzę -

Emerytowana nauczycielka zamknęła za sobą drzwi do swojego mieszkania.

Zastanawiało ją, skąd ona wie, kiedy idzie klatką, pewnie siedzi w przedpokoju i nasłuchuje.

- mama, mama -przywitał ja radosny śmiech,

-kupiłaś śmietanę kremówkę, robimy z babcia w - zeteke

- tak kupiłam -odpowiedziała podając reklamówkę.

Powoli rozbierała się w przedpokoju.

Zatrzymała się przed  lustrem w z ciekawością obserwatora patrzyła na swoja sylwetkę .

Przypomniała sobie glos nieznajomego mężczyzny ze sklepu.

Uśmiechnęła się na to wspomnienie.

-mamoooo co ci jest, zapytała ją córka Elżunia, przeciągając "oooo"

-nic córeczko, nic - odpowiedziała

-bo stoisz tak jakbyś zobaczyła ducha i się do niego uśmiechała

-a czy widziałaś kochanie ducha, do którego się ktoś uśmiecha- zapytała speszona ,córkę

-skąd mamo, do duchów szczerzy się zęby, które wygrywają muzykę stukając o siebie

wzajemnie ze strachu

-o, czym rozmawiacie?-

Wtrąciła się starsza pani wchodząc energicznie do przedpokoju

-babciu, rozmawiamy o duchach -

-że też dziecku opowiadasz takie głupoty przed snem, fuknęła

-mamo przestań proszę, nie wyciągaj pochopnych wniosków,

nie przy dziecku -

-babciu to było o takich duchach, do których się można uśmiechnąć -

powiedziała dziewczynka tuląc się do babci

-co za herezje opowiadasz dziecku. Nie prowokujcie duchów po zmroku -

Stanowczym głosem powiedziała starsza pani.

 

                                                                                             

                                                                                          Mezar

 

 

 

 

 

 

bogbag : :