Archiwum 28 marca 2006


mar 28 2006 ODSŁONA - 19 - KOLACJA
Komentarze: 0

Odsłona  - 19 -

 

- Oboje jak widać cenimy punktualność - wyciągnął dłoń i nie dopuszczając jej do głosu

ciągnął nadal.

- Będzie z pewnością nam łatwiej rozmawiać, jeżeli ominiemy zbędne formy grzecznościowe.

Mów do mnie Aleks, proszę.

Jako starszy wiedział, że od niego powinna wyjść ta inicjatywa.

- Chętnie przyjmuje w takim razie twoja propozycje, Karolina. Znajomi zwracają się

do mnie Karla.

- kto jest gościem a kto gospodarzem dzisiejszego spotkania?

Zadając to pytanie Aleks wiedział, ze Karolina mając znakomita orientację w tym miejscu

z pewnością przyjmie role przewodnika, co z kolei pozwoli jemu na większą swobodę.

W ten sposób role automatycznie się kształtowały bez nadawania im znaczenia dominacji.

- wolisz spacer po mieście czy kolacje w cichym ustronnym miejscu?

- prawdę mówiąc nie jadłem nic od południa wiec chyba jednak kolacje, a spacer dobrze

nam zrobi po jedzeniu.

Uśmiechnął się i odsuwając rękę od korpusu sygnalizował zaproszenie jej dłoni.

Ruszyli powolnym krokiem, obok głośnej gromadki dzieci za wszelka cenę próbującej

rozśmieszyć stojącego na murku kościelnym, ubranego w jakieś średniowieczne szaty,

bez ruchu, z kamienna twarzą mima.

- Lubisz kuchnię włoską?

- o tej porze dnia wole zdecydowanie od greckiej

wiec znam takie miejsce, które z pewnością zadowoli każdego,

nie tylko pospolitego zjadacza chleba.

Prowadziła go do swojej ulubionej restauracji „ Mille Fiori ”.

We wnętrzu, w wąskim korytarzu ustawione były różnej wielkości słoje wypełnione

oryginalnymi makaronami o ciekawych kształtach i kolorach, winami z poszczególnych

regionów Włoch.

Dekoracje te umieszczone były w surowym wystroju z kamienia i prostych, starych

skrzynek drewnianych. Te celowe, bardziej w głębi ukryte butelki z trunkiem, pokryte

były kurzem, odbierającym odbijające się delikatne światła od powierzchni szkła.

Za małym kontuarem stała ładna kelnerka, której słowiańskie delikatne rysy współgrały

z nastrojem półmroku i rekwizytów południowej części Europy.

Schodzili wąskimi schodami do piwnicy, gdzie mieściła się restauracja.

Zatrzymali się  przy szatni.

Kiedy Aleks podawał wierzchnie okrycia do przechowania, prawie że niezauważalnym

gestem uniósł płaszcz Karli do twarzy?

Podobnie reagował na zapach kobiety jak na widok jej dłoni.

Miał bardzo wyczulone i szerokie percepcje odbioru.

Woń kosmetyków była intensywna, lecz zawsze mieszała się z osobistym zapachem ciała.

Niektóre kompozycje tych dwóch składników nie pasowały do siebie bądź całkowicie

się wykluczały. W tej chwili jednak czuł pełną akceptację zmysłów niewidzialnych

a tak wiele mówiących sygnałów.

- może pójdziemy do tej pierwszej sali, jest bardziej kameralna  - powiedziała Karla

Przeszli przez pomieszczenie z pizzernią i barem zatrzymując się przy wejściu do średniej sali.

Stali chwilę dokonując wyboru stolika.

Usiedli przy małym dwuosobowym stoliku oddalonym od wejścia chcąc zniwelować

ciekawskie spojrzenia będących bądź wchodzących gości.

Patrzyła na niego

- często będziesz przyjeżdżał do Krakowa?

Mówiąc to lekko przechyliła głowę szukając jego wzroku,

- nie wiem. Moje przyjazdy są uzależnione od problemów, na które możemy napotykać

w czasie realizacji pracy. Im więcej problemów tym więcej moich wizyt w twoim mieście.

Mówiąc to przeglądał kartę win.

- czerwone czy białe?

- czerwone poproszę

Zamówił butelkę Rosso montalcino. Znał dobrze smak tego wina i wiedział, że jego

krótkie leżakowanie decydowało o lekkości smaku nie pozbawiając go jednocześnie

zalet wysokiej jakości win.

Było robione z tych samych winogron, co renomowane i drogie brunello.

- w sumie mogłoby być tych wizyt więcej.

Wpatrywał się w jej dłoń bawiącą się kieliszkiem wina.

Przesuwała palcami wolno w górę i w dół po długiej, rozszerzającej się nóżce dużego kielicha.

Miała bardzo zadbane dłonie, a na dzisiejszy wieczór paznokcie pomalowała cienką warstwą

 bezbarwnego lakieru.

Elegancja w prostocie.

Coraz bardziej zaczynała mu się podobać ta kobieta.

Jej uroda, bezpośredniość i brak pruderii. Intuicja mu podpowiadała i była jego

przewodnikiem. Myślał, co skłania ich ku sobie.

W tej chwili była to z pewnością samotność jego i jej i szukanie dróg zmiany tego stanu.

Nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego atrakcyjne kobiety borykały się z tym problemem.

Wyczuwał, że jej zamiary pokrywają się z jego własnymi.

Nie wiedział, co będzie dalej tworzyło podwalinę tego kontaktu.

Czyżby kolejny związek na odległość? Kolejna przygoda?

Kolejna kobieta?

 

  Czuła jego wzrok na swoich palcach i dreszcz podniecenia, który przeszył jej dolne

partie pleców i bioder.

Chcąc zamaskować to uczucie odstawiła kieliszek i poprawiła sukienkę.

Jedli powoli delektując się posiłkiem i wspólnym czasem.

Tematy rozmowy rozwijali w dość typowych schematach.

Kraków jego historia i zabytki, praca, codzienność.

Początkowe napięcie całkowicie zniknęło z tła.

- jesteś miłym rozmówcą

- dziękuje za ocenę moich możliwości interlokutora, ale chyba lekko przesadziłaś.

Powracając jeszcze do wizyt, to w końcowym etapie projektu z pewnością będę

częściej bywał w mieście Kraka..

 wiesz wszystkie uzgodnienia z architekturą, geodezją, wodociągami i kanalizacją,

nanoszenie poprawek to praca na dobrych kilka wizyt.

Patrzyła w jego oczy a wino zaczęło lekko szumieć w głowie

- ech ... jakie on ma spokojne rysy twarzy, ciekawe jaka jest jego skóra?

Ukryte pragnienie dotyku i przytulenie się do męskiego ciała skupiło się w kropelkach wina

wchłanianego przez krew i pompowanego do komórek mózgowych, a myśli zostały

zdominowane lekkimi fantazjami erotycznymi. Zarumieniła się.

- wiesz  Aleksander, to wino jest mocne.

Chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz słowa zamieniła w ruch, kiedy dotknął jej dłoni.

Nie cofnęła ręki a gestem aprobaty, kciukiem lekko przesunęła w poprzek

po jego palcach. Aleks odpowiedział podobną pieszczotą.

W milczeniu przyglądali się grze delikatności.

Ich dłonie kontrastowały na tle śnieżnie białego obrusa, kiedy ten niemy taniec rozwijał

się w dotyku subtelności.

Palce splątały się, oddalały od siebie by po chwili znów dokonać splotu w innym miejscu.

Kreśliły figury z linii, kątów, zakoli nie znane w naukach geometrii.

Przygasająca świeca strzelała raz to jasnością światła a raz półmroku.

Długie cienie raz się rodziły raz odchodziły z ciemnością.

Aleks złapał mocniej dłoń Karli

- chodź, idziemy  stąd. Chodź....

 

 

 

                                                                 Mezar 

 

 

 

 

                                                                 

 

bogbag : :