Archiwum 11 marca 2006


mar 11 2006 ODSŁONA - 16 - W SZKOLE
Komentarze: 3

                                                   Odsłona - 16 -

 

Wychodząc z gabinetu dyrektora zerknęła  na sekretarkę, zaczytaną w kolorowym

czasopiśmie. Ciepłym, przyjaznym głosem zapytała.

- Pani Agato, co tak skupiło pani uwagę?

- Ach pani Karolino, proszę sobie wyobrazić, że od jakiegoś czasu czytuje horoskopy,

bo pani wie... Taka szarzyzna jest dookoła,

a właśnie od dwóch miesięcy zaczęły się sprawdzać niektóre przepowiednie gwiazd.

O... widzi pani w zeszłym tygodniu było napisane, ze czekają mnie niespodziewane

wydatki, i musiałam hydraulika wezwać, bo pękło kolanko pod umywalką w łazience.

W dzisiejszym numerze jest napisane, że przyjaciel zaprosi mnie na miły romantyczny

wieczór.

A pani? Spod jakiego znaku zodiaku jest pani? Zapytała sekretarka.

- Waga – odpowiedziała zaskoczona Karolina.

Sekretarka przejeżdżała palcem po kolumnach horoskopu

- o jest - czytała chwilę w milczeniu.

- W pani horoskopie jest wielkimi literami napisane...Samotne wagi nawiążą ciekawą

znajomość w środku tygodnia, która może stać się zalążkiem płomiennego romansu.

Musisz tylko wykazać więcej inicjatywy.

Czytała z przejęciem i wielkim zaangażowaniem dalej

- Twoje gwiazdy sprzyjają romantycznym spotkaniom i miłosnym uniesieniom.

Wolny czas możesz  więc przeznaczyć na podróż we dwoje lub inną formę zacieśnienia

wzajemnych więzi. Pewne wydarzenia potoczą się w błyskawicznym tempie dostarczając

ci wiele przyjemnych niespodzianek. Uważaj, żeby zauroczenie nie pozbawiło cię zdrowego

rozsądku.

- Wystarczy już, wystarczy pani Agato. Miła zabawa. Co za niezwykły dzień? 

W pokoju nauczycielskim też pytano mnie o horoskopy, a ja ze sporym sceptycyzmem

podchodzę do tego rodzaju proroctw - powiedziała Karolina.

Opuszczała sekretariat ze zgodą dyrektora na klasowa wycieczkę do kina i uśmiechem

się na ustach. Rozbawiła ją ta rozmowa z sekretarka, była daleka od poddania się fali

i mani czytania horoskopów w rożnych czasopismach i wybierania tych co budują

pozytywny optymizm, co dają nadzieje na przyszłość.

Nacisnęła klamkę i w tej euforii chyba zbyt gwałtownie pchnęła drzwi.

Prawie że uderzyła nimi mężczyznę stojącego na korytarzu.

Ich oczy spotkały się i znieruchomiały w niezrozumieniu sytuacji.

Zdumione, zdziwione, zachwycone, wpatrzone w siebie zachłannie, w nieruchomym balecie

emocji wzajemnego odczytywania nachodzących po sobie wrażeń.

Przekrzywiła lekko głowę.

Jej wargi delikatnie zadrżały a w kącikach ustach poczuła suchość.

Przełknęła ślinę.  Czuła wewnętrzny łomot niespokojnego serca.

Patrzyła z niedowierzaniem - czy to możliwe?

Chłonęła głębie jego wzroku, napawając się tą chwilą, chcąc ją zatrzymać i przeciągnąć

w kolejne następujące po sobie minuty.

Niedowierzanie, mieszało się z radością. Radość z lękiem.

Lęk z niedowierzaniem. Stać?... Iść?...Mówić coś?...Milczeć?

Tylko myśli nie zatrzymały swojego biegu w tym bezruchu wyczekiwania.

-  Co zrobić, żeby nie zaprzepaścić tej chwili?

Pamiętała ze sklepu, że to on pierwszy odezwał się do niej.

Tam byli oboje na neutralnym gruncie anonimowości.

Teraz poczuła się jednak w roli gospodarza.

- Co za niespodziewane spotkanie? Zaczynam wierzyć w horoskopy - powiedziała

uśmiechając się oczami, ustami, całą twarzą

- nie bardzo rozumie - odpowiedział lekko zmieszany Alex

- bardziej przypisuję to niespodziewane spotkanie kole fortuny- powiedział i pomału zaczął

odzyskiwać swoja pewność

- a pani obecność w tym miejscu jest wręcz dla mnie losową wygraną.

Proszę nie odchodzić, proszę zaczekać, pani nie może mi znowu zniknąć. Bardzo proszę...

- nie zniknę, ja tu pracuje.

- wiec tym bardziej czuję się wybrańcem losu. Czy może pani zamknąć drzwi – szepnął

nachylając się w stronę Karli.

Pachniała poranną czystością i lekkim bukietem perfum o intensywnym zapachu pasującym

do jej sylwetki, karnacji skóry i koloru włosów.

- Sekretarka nas obserwuje – mówiąc to posłał uśmiech kobiecie we wnętrzu pomieszczenia.

- Alexander Abramowski - wyciągnął do niej dłoń

- Karolina Rudzik -odpowiedziała podając rękę. Poczuła ciepło przepływające z jego dłoni.

- jest bardzo delikatna w dotyku - bardziej stwierdził niż pomyślał.

Skóra nasączona balsamem do pielęgnacji dłoni dawała lekkie złudzenie poślizgu,

kiedy celowo, bardzo wolno przesuwał swoje palce po wnętrzu jej dłoni, szukając tego czegoś

więcej aniżeli zwykłego dotyku.

Kiedy ich opuszki palców musnęły się w tym nieco dłużej trwającym geście poznawania,

chyba nieświadomie przymknęła na ułamek sekundy powieki?

- właściwie, co pana sprowadza do naszej wylęgarni wiedzy?

 czuła ze on przetrzymuje jej dłoń...sama nie chciała zabrać ręki...

Z wewnętrzną aprobatą i cichą satysfakcją przyjmowała tą niewerbalną formę komunikacji.

- przyjechałem z Łodzi i mam w waszej szkole wykonać parę pomiarów potrzebnych

do realizacji projektu, który zlecono w naszym biurze.

Z pewnością słyszała pani o modernizacji budynku w czasie letnich wakacji.

-tak, tak. Tylko nas nauczycieli nie interesują specjalnie sprawy techniczne.

Znamy problemy i uciążliwości występujące na co dzień

Zgłaszamy wszystkie usterki dyrekcji ,a ta podejmuje decyzje.

- Jakiego przedmiotu pani uczy?

- Geografii.

Spojrzał na zegarek.

- za chwile mam spotkanie w sekretariacie, ale zanim tam wejdę mam do pani dwie prośby

– przerwał na chwile czekając na jej reakcje.

- Tak. Słucham – przypatrywała się jego ustom.

- będę czasami potrzebował kogoś do pomocy. Czy jest taka możliwość, że odda mi pani

do mojej dyspozycji jednego ze swoich prymusów ? Miałem przyjechać z kolegą jednak

wypadek losowy sprawił, ze jestem sam.

Widząc jej wahanie ciągnął dalej

- to może być 20 min może godzina lekcyjna i żadnych niebezpiecznych zadań, obiecuje.

- no dobrze dla pana zrobię wyjątek – uśmiechnęła się,  a ta druga prośba?

Przez chwile zbierał słowa. Układał w myślach z nich korowód.

- w drodze rewanżu...chce zaprosić panią na kolacje i spacer po starym mieście - wyrzucił

szybko z siebie, nie to, co chciał powiedzieć. Wspomnienie wczorajszej odmowy

było ostrym narzędziem podcinającym skrzydła jego pewności.

Pomogła mu w widocznym zakłopotaniu.

- Czy wie pan, ze dzisiaj rano myślałam o naszym spotkaniu w sklepie.

To niezwykłe, spotkać się ponownie w ciągu tak krótkiego czasu.

Szukała oczami jego wzroku.

Przemykała spojrzeniem po jego twarzy, chcąc tym ekspresowym sposobem utrwalić

w myślach jak na fotografii rysy jego twarzy, owal oczu, kształt nosa.

Zadzwonił dzwonek.

- Jestem w pracowni geograficznej na pierwszym piętrze.

To odpowiedź na pierwszą prośbę.

Co do drugiej to , będę pod kościółkiem świętego Wojciecha w Rynku o dziewiętnastej.

Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w głąb korytarza.

Alex spoglądał jeszcze chwilę na kształt jej łydek.

Przyjmując poważna minę zmazał uśmiech z twarzy i wszedł do sekretariatu.

 

Szła szybko rytmicznie uderzając obcasami o posadzkę korytarza.

Z uśmiechem spoglądając na szyldy na drzwiach...1a...2b

...uśmiechała się do okien, drzwi , do parapetów.

Stanęła przed drzwiami z napisem pokój nauczycielski.

Nie nacisnęła klamki. Stała odmieniając w myślach jego imię

- Aleksander....Aleks...Olek...

 

 

                                                              Mezar

 

 

bogbag : :