Komentarze: 2
Odsłona – 24 –
Karla widziała nadchodzącą wycieczkę młodzieży.
Te nieme grupki turystów z Izraela to ewenement Kazimierza prawdopodobnie
w skali światowej. Pojawiają się idąc w milczeniu jak zjawy.
W kamienicach, które mijają, ludzie jeszcze śpią głębokim snem.
Cicho poruszają się skuleni od niewyspania.
Wchodzą na ulicę Szeroką, Belka Joslewicza, Meiselsa, Estery czy Plac Wolnica.
W skupieniu i w niemym posłuszeństwie słuchają słów przewodnika.
Cicho znikają do swoich autokarów, by dojechać szybko do Obozu Zagłady w Oświęcimiu,
potem następny obóz zagłady...i następny...i następny.
Zwiedzanie Polski w dwa dni poprzez miejsce kaźni Żydów z czasów II wojny
jest obowiązkowym elementem programu nauczania młodzieży izraelskiej.
Taki młody człowiek zrywany z łóżka o godzinie 6 rano, albo wprost z lotniska z samolotu,
mało co zapamięta z wycieczki na Kazimierz.
Ból porannego wstawania, ból kilometrowych pieszych wycieczek po miejscach
prześladowań swoich przodków. Ból.
Młodzież z Izraela zapamięta Polskę, jako miejsce koszmarnych obozów z II wojny
światowej i koszmarny własny wysiłek fizyczny.
Koszmar przodków i koszmar współczesny.
Muszą się śpieszyć, żeby o godzinie dziewiątej być w Oświęcimiu.
O czternastej już wylot do Izraela. Wystarczyłoby z dwudniowego pobytu zrobić
trzy dniowy pobyt, likwidując to koszmarne tempo zwiedzania.
Buntowała się przeciwko takiemu widzenia Polski.
Karla pracowała w polsko – izraelskim zespole nauczycieli podejmujących inicjatywę,
żeby te nieme wycieczki zmienić i wprowadzić dodatkowy element kontaktu z żywymi ludźmi.
Wprowadzić choćby zwyczaj spotykania się z młodzieżą polską ,żeby pokazać współczesnych
ludzi nie tylko ból pokoleń i dramat przeszłości.
A teraz taka wycieczka przeciw której buntowała się, ratuje ją z rąk pijanych oprawców.
Historia zatoczyła kolejne koło pokazując jak małymi jesteśmy trybikami w jej wielkiej
machinie i krzyżówce wydarzeń.
Ból ramienia odezwał się mocno gdy przekładali ją na nosze.
Zerkała na lekarza badającego jej ramię wykrzywiając się w bólu.
Znajomy z widzenia policjant spisywał słowa tłumaczki , która obracała głowę do
kolejnych żywo gestykulujących młodych ludzi opisujących wydarzenie.
Od kamienicy Karli do posterunku policyjnego było 500 metrów.
Znała z widzenia kilku policjantów, ale akurat ten był obcy.
Obraz widzianej i rejestrowanej rzeczywistości coraz mocniej falował.
Miała uczucie kołysania się na huśtawce. Góra , dół... góra dół.
Czuła łzy płynące po policzku.
Przesuwały się jej przed oczyma obrazy postaci matki, córki i Aleksa.
Pieniądze. W torebce była cała miesięczna emerytura matki.
- Co teraz będzie? - myślała Karla
- Elżunia , Elżunia - wyszeptała
– kto to jest Elżunia , zainteresował się lekarz
– to moja córka, miała dziś w nocy operację wyrostka, tam czeka na mnie moja matka.
Ja szłam do szpitala – wyszeptała Karla
Poczuła słodki smak krwi w ustach.
- Tampon podaj , mamy krwotok z nosa – usłyszała Karla.
Obraz w karetce zalewał się mgłą.
Ostre rysy lekarza rozpływały się w oddalającym się mlecznym falującym obrazie.
Widziała , że lekarz rusza ustami , ale nie słyszała jego słów.
Ciężkie powieki opadały. Nie czuła żadnego bólu.
Ogarniała ją pośpiesznie ogromna senność.
Ustępujący strach i wspomnienie przykrego wydarzenia powodował na ułamek sekundy
szybsze bicie serca.
- Chyba nie umieram , ja tylko zasypiam – pomyślała , usilnie łapiąc znikające obrazy
rzeczywistości i dziwny zapadający za szybko zmrok wewnątrz karetki.
- cholera straciła przytomność – powiedział lekarz
– szybciej jedź - rzucił do kierowcy słowa jak rozkaz
– zadzwoń do szpitala ...niech się przygotują, wieziemy pacjentkę z wewnętrznymi
obrażeniami
Lekarz zwrócił się do pielęgniarza – co ona mówiła o córce ?
– czy pamiętasz o jakim szpitalu wspomniała ?
- nie mówiła nazwy szpitala , tylko, że tam czeka matka i chyba córce było na imię Elżbieta
- nie na imię było Elżunia, zapamiętałem, bo takie imię ma moja sąsiadka - powiedział lekarz
- dobrze, że to raczej rzadkie imię , bo myślę ze nie ma wiele Elżuń , które były operowane
w nocy , a pod salą pooperacyjną czeka ich babcia -
- słyszysz Kasiu, masz znowu zagadkę do rozwiązania, nasz etatowy Sherlocku Holmesie,
powiedział kierowca
- panie doktorze nie wyłączyłem telefonu i na dyżurce słyszeli naszą rozmowę o córce
i matce pod salą operacyjna. Poszukają.
- szkoda ze ta babeczka tego nie słyszy, byłaby spokojniejsza – mruknął lekarz.
W karetce zapanowała cisza. Lekarz mierzył ponownie ciśnienie Karli.
Karetka podjeżdżała do szpitala.
Miasto obudziło się ze snu do życia.
Słońce wychylało się zza dachów starych kamienic ostrym blaskiem.
Kwiaciarki na wózkach wiozły wiadra z kwiatami, popychając je ociężałymi ruchami.
Nowy dzień wkraczał w swoją dziewiczą orbitę z realiami teraźniejszości,
nie licząc się z obciążeniami wydarzeń dnia przeszłego.
Mezar