Archiwum kwiecień 2006


kwi 18 2006 ODSŁONA - 21 - TELEFON
Komentarze: 3

                                                      

Odsłona  - 21 -

 

Przyżółcone światło padało z ulicznych latarni.

Niebanalne oświetlenie budynków lampami znajdującymi się na wysokości butów

przechodniów i lekka mgła nad Rynkiem osiadająca jak skradający się kot na dachach,

nadała magicznej scenerii miejscu, po którym szła Karla wtulona w ramię Aleksandra.

Małymi kropelkami sączył się z nieba deszcz.

Aleks rozłożył parasol.

Nachylał się i szeptał do jej ucha, dotykając jednocześnie ręką włosów nad jej karkiem.

Śmiała się odrzucając włosy do tyłu, twarz miała zaróżowioną pełną uśmiechu i blasku.

Wziął w swoje ręce jej szczupłą dłoń, którą poprawiała przed chwila włosy i całował .

Stanęli.

Patrzyła na swoją dłoń obcałowywaną jego ustami poddając się całkowicie tej pieszczocie.

Wargi jej były rozchylone i drgały lekko.

Na ich twarzach promieniała radość wymieszana z pożądaniem.

Ruchy dłoni, ciała i głowy nasączone były wzajemnym erotyzmem.

Delikatnie ocierali się o siebie, niespokojnymi dłońmi, ramionami, szukając wzajemnego dotyku.

Magia wzajemnego zauroczenia wibrowała w powietrzu.

Przechodząc koło kościółka św. Wojciecha, Aleks wskazał ręką miejsce koło murku

i głośno śmiejąc się mówił:

- popatrz tu stałem i czekałem na ciebie, a ty wyszłaś z tej strony kościółka, chodź Karla,

chodź do mnie.

Objął ja wpół i szli śmiejąc się radośnie.

Miała coraz bardziej zaróżowione policzki. Stanęli.

Dotknęła grzbietem dłoni jego policzka smakując palcami strukturę męskiej skory.

Przesunęła palce po jego twarzy od kącika oka do ust, dotykała obrzeża jego warg

przesuwając po nich palec.

Aleks podawał się tej pieszczocie nachylając twarz w kierunku jej twarzy.

Łapał ustami jej palec błądzący po jego wargach i dotykał go czubkiem języka.

Delikatna jak muśniecie pieszczota rozgrzewała ich oboje.

Jak magnes z magnesem w powolnym ruchu zmysłowego przyciągania się,

ich usta przywarły mocno, zachłannie wsysając się w siebie?

 

Dźwięk dzwonka telefonu komórkowego wydobywający się z torebki Karli był coraz

bardziej natarczywy, kontrastował z nastrojem tego miejsca i chwili.

Karla wyciągnęła z torebki telefon.

Aleks odsunął się lekko trzymając nadal parasol  i patrzył na nią wzrokiem konesera

dzieł sztuki, pochłaniając każdy centymetr jej twarzy, rąk i postaci.

Jego oczy zastygły i znieruchomiały, wzrok skoncentrował się na ustach Karli.

Lęk zatrzymał mu na moment oddech jak patrzył na Karle widząc w jej oczach

pojawiający się przestrach.

Wyłapywał strzępy słów mówionych przez Karle.

- co się stało? Co się stało mamo? Jakie pogotowie? Co z Elżunią? Jadę, natychmiast jadę.

Gdzie mam jechać?

- mama wezwała pogotowie. Elżunia ma dziwne bóle brzucha, zasłabła i ma wysoką gorączkę.

Muszę jechać - powiedziała drżącym głosem Karla.

- Karla, pojadę z tobą.

- nie, nie, będzie za dużo pytań ze strony mamy, to nie jest teraz potrzebne.

- chodź tu jest postój taksówek.

- odwiozę cię i wrócę tą sama taksówką do hotelu.

Szli coraz szybciej w kierunku postoju.

Zadzwonił ponownie telefon Karli

- tak, słucham, co się dzieje mamo? Był już lekarz? Do jakiego szpitala?

Wsiadając do taksówki kończyła rozmowę,

- Szpital Pediatryczny Prokocim - rzuciła do kierowcy taksówki

- szybko,  bardzo szybko proszę

- pogotowie wyjeżdża już z mama i Elżunią, lekarz postawił zdecydowana diagnozę

natychmiastowego zabiegu to wyrostek

- Karla spokojnie, nie denerwuj się - powiedział przytulając ją do siebie Aleks

- nie wiem, co powiedzieć, żeby ci ulżyć i wzmocnić.

Tylko nie płacz, musisz być silna. Córeczka będzie patrzeć na ciebie, nie może widzieć

twoich łez. Jesteś jej potrzebna silna. Ona będzie czerpać z twojej siły.

Twoja siła odpędzi jej lęk i strach, przed nowa sytuacją.

Złap mnie za rękę przekaże ci spokój i siłę. Będziesz dzielna, powiedz, obiecaj ?

Mam ochotę z tobą wysiąść , może jednak Karla? Pomyśl?

- nie, nie lepiej nie.

- dobrze wrócę tą taksówka. Jak tylko będziesz miała możliwość zadzwoń, proszę?.

- zadzwonię, na pewno.

Trzymał jej dłoń, pieścił palce.

 

 

Poprawił za słabo zamknięte drzwi taksówki przesuwając się na miejsce gdzie s

iedziała Karla.

- Hotel Saski poproszę - rzucił kierowcy adres kierunku jazdy.

Intensywnie patrzył w kierunku znikającej sylwetki Karli.

Odwróciła się. Spojrzała w kierunku taksówki w której siedział Aleks.

Opuściła w geście bezradności ręce wzdłuż tułowia.

Ich spojrzenia spotkały się. Czerpała siłę z jego wzroku.

Zobaczyła lekko podniesioną jego dłoń machająca w geście pożegnania.

Podniosła swoją rękę, kiwnęła głowa, na znak aprobaty.

Odwróciła się i weszła do budynku szpitalnego.

Taksówka ruszyła. Wyjął z kieszeni wizytówkę i wbił do telefonu numer Karli.

Szybko wystukał na klawiaturze sms-a

-„ jestem z tobą myślami, bądź dzielna, zaciśnij lewa dłoń, trzymam cię za nią.

Całuje. Aleks”

Nic nie widzącym  obojętnym wzrokiem patrzył na przesuwające się miasto

szykujące się do snu. Oparł głowę na siedzeniu.

Odizolował się myślami od halsu jezdni i mijających aut.

Przywoływał w myśli jej twarz, sylwetkę, uśmiech, głos  i ten błyskawiczny niespodziewany

przebieg wydarzeń dzisiejszego wieczoru.

 

Wolnym krokiem, stawiając ciężko nogi wszedł do hotelu.

Zbliżył się do recepcji. Wziął klucz od pokoju i stał dalej nieruchomo z kluczami w ręku.

Czuł świdrujący ból głowy.

- niech to jasna cholera – odezwał się dość głośno , rzucając słowa w przestrzeń

- co się stało  ?– z przestrachem w oczach i troską zapytał portier?

- nic nic

- to, co pan tak wrzeszczysz?

- przepraszam, przepraszam.

- w porządku wszystko z panem, jakiś pan blady?

- nie, nie, wszystko w porządku ze mną,

- dobranoc

- dobranoc panu.

 

 

                                                                        Mezar

 

bogbag : :
kwi 01 2006 ODSŁONA - 20 - SCHODY
Komentarze: 2

 

 - Odsłona - 20  -

 

Wchodzili stromymi, zakręcanymi schodami w kierunku wyjścia z restauracji.

Dźwięki rozmów i muzyki włoskiej traciły na swojej wyraźności a światła sal

nie docierały już w cześć spiralnie ułożonych stopni.

Aleksander przytrzymał za ramie Karle.

Zrównał się z nią i pocałował.

Właściwie to było muśniecie ustami jej policzka, zaproszenie do kontynuowania gry

podjętej przy stoliku.

Karla oparła się plecami o ścianę, przymknęła lekko powieki, wargi w wyniku

wyczekiwania i inności sytuacji rozchyliły się, a pomiędzy nimi pojawił się zwilżający

je język.

Alek wplótł palce w jej włosy unosząc je lekko do góry i zaczął całować szyje, uszy, oczy.

Twarz zanurzał w przytrzymywanych dłońmi rozpuszczonych, ciemnych włosach.

Ich ciała poczuły swoje kształty.

Ustami przywarli do siebie w bezładnej pieszczocie.

Koordynacja ruchów została zastąpiona spontanicznością.

Usta szukały coraz to nowych miejsc, wargi trafiały na siebie, to na policzki, nos.

Zębami zaczęli lekko przygryzać wypukłości ust a języki błądziły we wzajemnym

poszukiwaniu.

Nie przerywając pocałunków ich dłonie spragnione kontaktu ciała zaczęły samodzielne

poszukiwania.

Karla wsunęła swoje pod płaszcz Aleksandra, uniosła pulower i wyszarpnęła wsunięta

w spodnie koszule. Kiedy poczuł ciepło jej niespokojnych palcy na plecach przycisnął ją

jeszcze bardziej do ściany a dłońmi energicznie pieścił szyje.

Rozpiął jej dwa guziki bluzki.

Płaszcz razem z żakietem i bluzka zsunął się z jednego ramienia odsłaniając pachnąca skóre.

Całował ją w to miejsce i lekko gryzł a dłonie położył na naprężonych piersiach.

Czuł jej bieliznę pod cienkim materiałem.

Czuł jej oddech.

Czuł jej drżenie.

Uciskał je delikatnie w badaniu charakterystyki kształtu tak znanego i porządnego.

Ustami zagłębił się w lekki rowek pomiędzy nimi nie przerywając wędrówki dłoni.

Powolnym ruchem przesunął je na bok i dalej do dołu.

Wcięcie tali, biodra, pośladki. Na nich zatrzymał swoją wędrówkę i przyciągnął ją

mocniej do siebie.

Rozchyliła lekko nogi i poczuł twardość wzgórka łonowego na swoim udzie.

W naturalnej reakcji rozsądek roztapiał się wraz ze wzrostem temperatury podniecenia.

Palcami centymetr po centymetrze podnosił jej spódnice...

 

Z góry wdarł się odgłos otwieranych drzwi i stłumione rozmowy wchodzących gości.

Karla i Aleks poprawili szybko okrycia i ruszyli w stronę wyjścia.

Na zewnątrz chłodne powietrze i padający kwietniowy deszcz ostudziły ich ciała, ale żar,

który rozniecili w sobie pozostał nadal nieugaszony...

 

 

                                                                                                 Mezar

bogbag : :