Komentarze: 4
Odsłona - 5 -
Powiesił płaszcz i marynarkę w szafie. Rozpiął dwa górne guziki koszuli,
zapalił papierosa i położył się na łóżku. Wpatrywał się w smugi wypuszczanego dymu
próbując, co jakiś czas uformować ustami kółka.
Przypomniały mu się lata studenckie jak z kolegami robili zawody, kto wypuści jak
największa ilość tych dymnych figur geometrycznych.
Albo jak w klubie studenckim grywali w przypalanego.
Na szklance kładło się serwetkę i pośrodku układało monetę, trzeba było tak
przypalać serwetkę by pieniądz nie wpadł do środka.
Przegrany stawiał jedno piwo dla wszystkich uczestników zabawy.
W czasie jednego z takich wieczorów spędzanych w beztrosce do stolika podeszła
dziewczyna. Była siostra Marka, kolegi z roku i w październiku zaczęła studiować na
Uniwersytecie Łódzkim pedagogikę.
Miała na imię Ewa.
Oparła dłonie na stoliku i szeptała cos na ucho bratu.
Przypatrywał się jej palcom i paznokciom.
Były wypielęgnowane a paznokcie pomalowane na pastelowy kolor perłowy.
Osobiście skłaniał się do bardziej wyzywających kolorów jak krwista czerwień, granat, żółty,
co znakomicie kontrastowało na jego ciele w czasie pieszczot i dotyków.
Niemniej patrząc na ten obrazek poruszone zostały jego wygórowane zmysły estety.
Chyba w tym czasie zaczął się rozwijać jego fetysz dłoni i stop.
Stosował własną skale oceny.
Dłonie Ewy oceniał, na „ 0 „, czyli bardzo ładne, optymalne dla jego gustu i smaku.
Dalsza ocena zamykała się w pięciostopniowej weryfikacji w góre i w dół.
Nie mógł wykluczyć, ze są ładniejsze dłonie od dłoni Ewy stad przydzielił jej właśnie
wartość zerowa.Niekształtne paznokcie z odpryskami lakieru nie podlegały w ogóle
kwalifikacji.
Głód zaczynał dawać lekkim burczeniem w żołądku znać o sobie.
Wykąpał się, założył czarną koszule polo z długimi rękawami, płaszcz a dookoła szyi
przewiązał czarny szalik z miękkiego lejącego materiału.
Wołał się zabezpieczyć przed kwietniowym chłodem mając w pamięci grypę,
która przechodził właśnie o tej porze dokładnie rok temu.
Dnie były nasycone słońcem i ciepłym wiatrem.
Po zmroku temperatura natychmiast jednak spadała.
Typowy balans pomiędzy latem i zima.
Zaciągnął niebieskie kotary, zwisające po obu stronach okna, zgasił światło i zszedł
schodami do holu.
- czy mogę odebrać już mój dowód osobisty -
- tak proszę -
Podała mu dokument, który schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Będąc już przy drzwiach wyjściowych przypomniał sobie, ze nie zapytał o możliwość
korzystania z internetu. Podszedł ponownie do recepcji
- przepraszam, zapomniałem zapytać, jaka jest możliwość podłączenia komputera
do internetu?
- nie mamy niestety stałego złącza. Jest planowane w tym roku, ale rozumie pan
... to pociąga za sobą koszty i w naszym przypadku nie jest to jeszcze temat dochodowy.
Nieliczni goście używają po prostu sieci telefonicznej.
- czy ma pan numer, przez który można się połączyć z telekomunikacją?
- tak mam. Dziękuje
- przed numerem musi pan tylko wstawić zero to wyjście przez nasza centrale.
- rozumie i jeszcze raz dziękuje.
Stając na schodach przed wejściem głównym do budynku rozejrzał się jakby szukał
jakiegoś sygnału dla swojego niezdecydowania.
- Co dalej? W która stronę? Dokąd? -
Po lewej miał rynek główny, który chciał sobie zostawić na spokojniejsza chwile wiec
wybrał kierunek w prawo. Przypatrywał się wystawom i ludziom.
Przeciął planty i wyszedł poza granice starego miasta.
Stając przed przejściem dla pieszych na ulicy Basztowej zamienił gwar masy ludzkiej
przetaczającej się przez centrum na tumult lawiny blachy samochodów, autobusów i
tramwajów. Ruch był ogromny.
Czekając w tym zgiełku na zielone światło, jego uwaga skupiła się na
zegarze umieszczonym na budynku narożnym po przeciwnej stronie ulicy.
Obniżając wzrok, którym lustrował całość kamienicy dostrzegł wejście do sklepu
spożywczego. Szybkim krokiem pokonał jezdnie i zniknął w jego wnętrzu.
Mezar