- odsłona -14 -
odsłona - 14 -
Minęła drzwi wejściowe.
Chwytając je za klamkę zgadywała w myślach, czy znowu zaskrzypią.
Lekko uśmiechnęła się do siebie
- jednak zaskrzypiały- i tak jest od roku. Skrzypią.
Wolnym krokiem szła do pokoju nauczycielskiego, odpowiadając na pozdrowienia
młodzieży. Nie było widać radości i szczęścia na jej twarzy.
Jej mina była podobna do miny mijanych młodych ludzi, nieszczęśliwych, że jest początek
dnia, a nie jego środek, gdzie w biegu
opuszcza się budynek szkolny i ma się cale popołudnie dla siebie.
Byle dalej od szkoły. Wyraźnie to miejsce, nie nastrajało ją optymistycznie do życia.
Delikatnie nacisnęła klamkę od pokoju nauczycielskiego.
Weszła, mówiąc głosem dźwięcznym, spokojnym
- Dzień dobry wszystkim.–
- Dzień dobry Karla - dobiegło jej z kilku stron pokoju, tłocznego o tej porze.
Trwała pierwsza lekcja. Za 15 minut miała być pierwsza przerwa.
Zwróciła się w kierunku najbliżej stojących dwóch kolegów fizyka i anglistę, jej rówieśników.
Jeden z nich przywoływał ją ruchem ręki. Podeszła zaciekawiona.
- Dobrze ze jesteś Karla, masz dzisiaj okienko na 4 lekcji, bo moja klasa idzie do kina
- powiedział uśmiechając się fizyk Roman
- do kinaaa? Znowuuu? – I dopiero dzisiaj o tym wiem, jak ty to załatwiasz, że dyrektor
zezwala ci na tyle wyjść.
Dla mojej klasy często jest tylko odpowiedź, ze plan lekcji ważniejszy niż kinematografia?
- Bo wiesz Karla, sam dyrektor był na tym filmie i jest pod jego sporym wrażeniem,
może to jest przyczyna, ze każdej klasie zezwala na wyjście w czasie lekcji do kina
- odezwał się drugi kolega, anglista Krzysztof
- Co to za film? Powiedz? To i ja z moją klasa może załapię się na fale dobroci dyrektora.
Czyżby dzień dziecka przeniesiono na początek maja?- Zakpiła Karla.
- To „Marzyciel” dramat amerykańsko -angielski, w rezyseri Marc Forster
- kontynuował Roman
- Treść, treść, powiedz, o czym jest ten film, muszę przekonać klasę, że warto opuścić
kolejna matematykę, idąc do kina.
- He he, pięknie matematykę to opuszczą nawet dla dokumentu o tuczeniu gęsi i produkcji
pończoch prababci, masz poczucie humoru Karla – z uśmiechem powiedział anglista.
- No nie żartuj, tylko mów, matematyki bym nie proponowała na film, bo pewnie to byłby
ostatni dzień mojej pracy - przytaknęła Karla,
- No tak, święte oburzenie naszej matematyczki zdominowałoby życie szkoły przez miesiąc,
a nasza piękną Karle poprowadzono by na szafot, ironicznie odpowiedział fizyk, patrząc
z podziwem i taksując wzrokiem sylwetkę Karli.
- No wiecie panowie, ale macie wisielcze humory
- Raczej moja droga mamy „szafotowe” humory, skomentował anglista
- No dobrze, no już powiedz, o czym jest ten ulubiony film naszego dyrektora
- film skupia się na wątkach z biografii Jamesa Barriego, autora "Przygód Piotrusia
Pana", jest pięknie zrobiony i ma ciekawe przesłanie.
- Pani Karolino, czy mógłbym pożyczyć mapę morza śródziemnego na dwa dni?
Wtrącił zbliżając się do nich powolnym majestatycznym krokiem, niezbyt lubiany
ksiądz Stanisław
- Oczywiście proszę księdza, proszę, tu jest kluczyk do schowka z mapami, ksiądz wie,
to ta w niebieskim etui.
- Tak, tak wiem, w zeszłym roku też ją pożyczałem, czy też mam wpisać do zeszyciku,
że pożyczyłem mapę?
- O, tak proszę, to ważne, i czytelny podpis proszę.
Bardzo dobrze pani Karolino, nareszcie jest porządek z mapami, jak pani zajęła się nimi.
Elegancko wpisze, jak zawsze.
- Czy nie przeszkodziłem w rozmowie, bo widzę, ze w trójkę prowadziliście dość zażartą
dyskusje
– powiedział ksiądz lekko zaciskając w geście nieporadności dłoń na dłoń, na swoim dość
obszernym brzuchu? Karla popatrzyła na te dłonie księdza Stanisława, a kciuki wykonywały
taniec skrzydeł wiatraka na wietrze. Zawsze ten ruch wywoływał u niej półuśmiech.
Tak też się stało i tym razem.
- Proszę księdza - powiedział fizyk - to w zasadzie Karla przerwała nam rozmowę,
bo rozmawialiśmy z kolegą Romkiem o horoskopach i gwiazdach.
Karla ty pewnie czytujesz w tych babskich gazetach horoskopy, powiedz wierzysz w nie?
Jako geograf masz przecież szersze pojecie o układzie gwiazd?
- powiedział Roman odwracając głowę w stronę Karli.
Karla chciała otworzyć usta, i z gestem dezaprobaty już zaczęła poruszać głową,
że nie czyta horoskopów, ale nie była wstanie przebić się przez słowa fizyka,
który dalej ciągnął monolog, już bezpośrednio zwracając się do samego księdza.
- Słuchajcie oglądałem niedawno reklamę w telewizji jakiegoś astrologa, jak facet
zadzwonisz na 0-700, to Ci wszystko powiedzą o horoskopie dla ciebie.
- Zastanawiające - gwiazdy o średniej wieku 10 mld lat nie mają nic lepszego do roboty
tylko determinować charakter nas ludzi o średniej długości życia z 80 lat, jak dobrze pójdzie
- ironizował fizyk
- Ja rozumiem, że mamy jako gatunek ludzki inne, wielkie aspiracje
- zdobywcy kosmosu, poszukiwacze tajemnicy początku wszechświata, odkrywcy kwantów
- skomentował anglista
- Romek przestań filozofować -
- Jednak czasem dobrze jest nie zapominać, że byłoby cholernym marnotrawstwem
przestrzeni, gdyby wszechświat został stworzony tylko dla nas ludzi.
-Z pokorą podziwiać trzeba gwiazdy, bez niepotrzebnego szukania w nich odpowiedzi
na pytanie, dlaczego bywamy tak naiwni - powiedział ksiądz uśmiechając się i klepiąc
po ramieniu fizyka
- panowie jestem pod wrażeniem rozmowy, nareszcie tematem nie są kobiety i nie piłka
nożna , ani wytyczne kuratora, pięknie -
Powiedziała Karla odchodząc do rogu pokoju, gdzie stał długi stół przykryty zielonym
suknem. Było tam też jej ulubione krzesło koło rzędu szafek. Położyła torebkę na swoim
krześle, wyjęła z niej kluczyk i otworzyła osobistą szafkę na pomoce.
Jej dwaj koledzy jednak nie dali spokoju księdzu Stanisławowi, i słyszała jak fizyk
z zadziornością atakował księdza. Ucieszyła się, ze podszedł do nich ksiądz Stanisław,
zauważyła ze już od dawna ci dwaj mają ochotę sobie porozmawiać, a jakoś nie mieli
odwagi się zbliżyć do siebie.
- ksiądz to wszędzie tą religie wciśnie, nawet do gwiazd – zaczął głośno mówić fizyk
– proszę księdza religia to wspaniały wynalazek, ale podobnie jak bomba atomowa,
zależnie, od jakiej strony użyty. Na ten przykład, gdybym wystartował w dzisiejszych
czasach jako muzułmanin mógłbym bez żenady mieć kilka żon i bez skrupułów
odstrzeliłbym łeb sąsiada wiercącego o 01:27 dziurę w ścianie
...to tylko przykład, bo sąsiadów mam w porządku.
Jako mormon znów miałbym kilka żon a sąsiad, też mormon, szanując moje uczucia
nie wierciłby dziur po 20 i chodziłby w kapciach szepcząc. - kontynuował fizyk
-A jako protestant mógłbyś zostać pastorem i, realizując się jako duchowy przywódca
parafialnej trzódki smakowałbym owoc rozkoszy małżeńskich.- ze śmiechem dorzucił
anglista
- Jestem jednak katolikiem – kontynuował fizyk i to daje mi największe pole do popisu.
Kocham wszystkie kobiety "miłość bliźniego" i, powołując się na precedens Sodomy
i Gomory, bo w myślach miotaczem wypalam całe mieszkanie sąsiada wcześniej
rozdając jego dobytek ,również są precedensy - ot święty Paweł, były poborca,
który nawróciwszy się całą zebraną, państwową kasę rozdał ubogim...
Oczywiście żartuję...niech ksiądz wybaczy i nie ma za złe.
Chodzi o to, że czasem serce chciałoby więcej niż pomieści głowa.
I tych dobrych i tych złych rzeczy. Gubię się w tych religiach, kościołach, walkach
tych kościołów miedzy sobą i walkach w samym człowieku, jakie się toczą.
czarne z białym, białe z czarnym
Naszą życiową misją nie jest jedynie tylko zrealizować się, a o czym marzyć,
to już zapominamy..i jak marzyć, to też zapominamy
- to jest niby skomplikowane a jednoczesne proste,
niech pan posłucha panie Romanie – powiedział ksiądz.
Oboje ściszyli glos i wdali się w zażarta dyskusje.
Karla chciała być poza tymi dyskusjami, wzięła z szafki kilka książek
i delikatnie omijając pochłoniętego w dyskusji księdza i fizyka wyszła z pokoju
nauczycielskiego zanim dzwonek zadzwonił na przerwę.
Pomyślała ze pójdzie do dyrektora, żeby zaklepać sobie wyjście z swoją klasa na film.
Mezar